- No nie wiem nie wiem, muszę sprawdzić to w swoim grafiku. - Odpowiedziałam udając oficjalny ton, po czym się delikatnie uśmiechnęłam - Zależy, co oferujesz. Ale raczej tak, chyba nie mam nic do roboty.
Spojrzałam na Księciunia wyczekując odpowiedzi.
- Cóż, myślałem nad może jakimś spacerem?
Trochę mnie zamurowało, więc spojrzałam pytająco na ogiera.
- Ty? Spacer? Ja? Daj numer do dilera..
Na moją odpowiedź ogier wywrócił oczami, a ja podeszłam ciut bliżej.
- No pewnie że pójdę, Princess.
Księciunio tym razem parsknął z niedowierzaniem, kiedy próbowałam otrzepać do końca swój ogon i skrzydła z których dalej ciekło jak z niewyciśniętego prania.
- Idę poszukać jakiejś jabłonki, może jakaś się znajdzie. Będziesz miał ochotę na jabłko?
Pokręcił przecząco pyskiem, więc ruszyłam żwawym kłusem przed siebie, w nadziei na natknięcie się na pożądane drzewo.
~*~
- Prince! Ty.. Ty.. Hultaju!
Ogier uśmiechnął się cwaniacko przegryzając z zadowoleniem moje jabłko.
- One.. One miało być moje.. - udałam zrozpaczoną i uszczypnęłam pegaza w kark - Udław się nim!
- Dziękuję bardzo - prychnął, odrzucając ogryzek na bok - Jak chcesz, to ta resztka jest Twoja, nie dziękuj.
Rzuciłam mu przelotne, nic nie znaczące spojrzenie i potruchtałam przed siebie aby znaleźć zadowalającą moją osobę kępkę trawy.
Po około piętnastu minutach postanowiliśmy wreszcie gdzieś pójść.
~*~
Z naszego spaceru wyszedł lot nad terenami, nad którymi teoretycznie nie powinniśmy być.
Prince dziś latał znacznie szybciej, i kiedy próbowałam go nadgonić, zaczepiłam się o wystającą z korony dużego drzewa gałąź.
Ostatecznie skończyłam między dużymi gałęziami w runie leśnym. Zaczepiając się o tą przeklętą roślinę, uszkodziłam swój cały lewy bok wraz z obecnie bezużytecznym, złamanym skrzydłem.
Pozostało mi tylko wołanie o pomoc, które najwyżej skończy się zmniejszeniem gatunku..
<Księżniczka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz