Wtuliłem klacz mocniej do siebie. Jeszcze chwilę nuciła jakąś przyjemną melodię, po czym ucichła. Rozłożyłem skrzydło, aby otulić jej grzbiet.
Słyszałem jak jej oddech powoli się urywa a serce bije coraz to wolniej.
-Bella?
-Nuuu?
Westchnąłem cicho, wtulając pysk w jej grzywę.
-Mnie.. Ehh, mnie za niedługo nie będzie.
Klacz podniosła się nieznacznie tak, aby widzieć mnie trochę lepiej.
Dołączyła do tego pytające spojrzenie.
-Nie, nie jest mi łatwo, pomimo, że znamy się dopiero od kilku dni. Ja po prostu.. Czuję..Obecność kogoś z mojej rodziny. To nie daje mi spać, jeść, nie mogę się na niczym skupić.
Uczucie, że może spotkam mojego ojca, albo rodzeństwo.. To takie.. Niezwykłe. Nie sądziłem że kiedykolwiek odzyskam nadzieję.
-Po prostu się połóż. - Bella popchnęła mój pysk na trawę a sama oparła pyszczek na mojej szyji.
-Gdyby.. Gdyby to było takie łatwe. Że położę się i o wszystkim zapomnę. Wiesz, że i tak wrócimy do tego tematu, prawda?
Siwa klacz potwierdziła, przymykając powieki. Czułem, że powoli zasypia. Ja, rozglądnąłem się po polanie, po chwili kierując wzrok na niebo. I tak, leżąc, z naprawdę wspaniałą osobą, czułem się prawie szczęśliwy.
No właśnie, prawie.
Z rozmyślań wyrwał mnie jej słodki głos.
-Nigdzie nie pójdziesz.. -Powiedziała prawie nie słyszalnie.
<Belka? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz