niedziela, 10 lipca 2016

Od Rose, C.D Prince

Spojrzałam niepewnie na konia stojącego przede mną. Przebiegłam szybko oczami jego sylwetkę i postanowiłam nie przedłużać dłużej i odpowiedzieć na wcześniejsze pytanie.
- Rose, jestem Rose. - powiedziałam cicho, mając nadzieję, że koń nie zapamięta mnie zbyt długo. Stuknęłam kopytem kilkakrotnie o podłoże, nagle podnosząc głowę, słysząc głos ogiera.
- Ta Rooose? - powiedział, naciskając specjalnie w wypowiedzi moje imię. Kiedy pokiwałam i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, wyjaśnił. - Wygląda na to, że będziemy się częściej widywać. Również jestem alfą, tak jakby.. Naszego stada.
Przeanalizowałam to, co do mnie powiedział i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, co właśnie mi powiedział. Potwierdziłam łbem mój ''status'' w stadzie i wymusiłam na sobie chłodny uśmiech.
Uśmiech. Kurczę, jak tylko wyobrażam sobie to słowo, mimowolnie się uśmiecham.. To słowo samo w sobie jest takie, radosne, a ja nie chcę, żeby w moim wykonaniu takie było.
Przestąpiłam z nogi na nogę, rozglądając się dookoła. Był późny wieczór i teren pokryty został lekką mgłą. Na bezchmurnym niebie pojawiał się jasny księżyc, który obudził we mnie chęć przerwania dosyć niezręcznej ciszy.
Tylko Rose, po co Ty się tak starasz..?
Przeklęte sumienie.
- Mogłabym wiedzieć, jak Ci na imię? - odparłam dosyć chłodno, popychając odłamek skały tylnim kopytem.
- Faktycznie, to dosyć istotne. - prychnął kary rumak, odpowiadając szybko z wyraźnym brakiem zainteresowania. - Prince, na imię mi Prince.
- Little Prince, little Prince.. - zanuciłam, kiedy ogier po prostu przewrócił oczami. Mimowolnie z mojego pyska wydał się cichy i dawno zduszony śmiech. - To takie.. Nie podobne do tego, co prezentujesz, i do miejsca, w którym aktualnie się znajdujemy - dodałam przebiegając wzrokiem pobliski lasek i żwirową ścieżkę - Dosyć urocze.
- Nie za bardzo, kwiatuszku. Co do Twojego imienia, również mógłbym się przyczepić. Rose to takie dla poukładanej panienki z rozbrajającym rumieńcem. - Tym razem to ja wywróciłam oczami, słuchając jego wypowiedzi, po czym dorzuciłam jeszcze swoje pięć groszy.
- Noire, zdecydowanie wolę, jak ktoś zwraca się do mnie Noire. Nie mniej jednak, to nie ja wymyśliłam swoje imię, więc ten. - przerwałam kiedy ogier rzucił szybkie ,, Ja również''.
- Będzie padało.
Spojrzałam najpierw na niebo a następnie na stojącą przede mną ,,pogodynkę''. Na niebie pojawiły się dwie dosyć sporych rozmiarów deszczowe chmury, które zwiastowały nadejście w niedalekiej przyszłości burzy.
- Może masz rację.
- Na przyszłość - ja zawsze mam rację.
Na to oświadczenie tylko pokręciłam z dezaprobatą oczyma i schyliłam się prawie do samego podłoża.
- Wła..-ściwie.. To, skąd jesteś? Jakaś ckliwa historia, czy coś w tym stylu?
Obawiałam się w tej chwili, że Prince nie odpowie i pomyśli o mnie jeszcze gorzej, że jestem nachalna czy coś w tym stylu.
Cholerka, Rose, czym Ty się obawiasz.. Nie pierwszy i za pewne nie ostatni koń jaki stanął na Twojej drodze.
Wypuściłam mimo wszystko z siebie pełne obaw westchnienie i podniosłam się, aby ujrzeć odpowiedź towarzysza, jeśli mogę go tak nazwać.
< Princuś? :> Przepraszam za jakość i ogółem, wszystko, ale marny ze mnie pisarz, pisarka, whatever.. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz