czwartek, 14 lipca 2016

Od Prince'a C.D Rose


Jako, że było zimno, z zadowoleniem zauważyłem, że oddech klaczy ogrzewa mój grzbiet. Zawsze coś.
- Z ciebie jest taki kaloryfer, jaki ze mnie stoliczek. Mało daje, ale jednak.
- A z ciebie taki komik, jaka ze mnie mrówka - Odparł Kwiatuszek z triumfalnym uśmieszkiem na pysku. Przewróciłem oczami, na co tylko on czekał i zaczął mnie przedrzeźniać, lecz nie złośliwie oczywiście. Ta chwila nie mogła trwać wiecznie - mój brzuch przypomniał o sobie głośno burcząc. Klacz jednak nie przejęła się tym, a ja czułem się niezręcznie. Były jednak bardzo małe szanse, żeby tego nie usłyszała. Staliśmy tak, wpatrując się w krople deszczu, które zdawały się ścigać, która pierwsza dotrze do mety - ziemi, ale deszcz powoli zamienił się w pojedyncze krople, aż w końcu i one przestały się pojawiać. Cisza była taka, że aż w uszach dźwięczało. Mimo mej woli, westchnąłem. Parę tygodni temu, miałem przekonanie, że pozostanę sam i nadal będę samotnikiem. Do stada może i należały tylko trzy konie, ale miałem szczerą nadzieję, że z czasem liczba ta się powiększy. Słyszałem tylko coś  przelotnie o Abelardzie, ale zbyt wiele o nim nie wiem.  Ale mimo wszystko miałem rację - buduję moje królestwo i nikt, ani nic (podobno) ma mnie przed tym nie powstrzymać. Swoją drogą, SPM ma bodajże o jednego członka więcej... Niby nie jest to wielka różnica, ale czułem, że mam potrzebę rywalizowania z nimi. Być może to dobrze, będzie to coś, co będzie mnie, to znaczy nas, pobudzać do rozwoju. Tak, to kolejny z moich genialnych pomysłów. Trzeba go tylko dopracować i wprowadzić w życie. Z zamyślenia wyrwał mnie brak obciążenia na grzbiecie.
- Korzystając z okazji, iż chwilowo nie pada, idę się napić. Jeśli chcesz, możesz pójść ze mną - Nie czekając na moją odpowiedź, klacz ruszyła kłusem przed siebie. Ja za nią.
***
Byliśmy już na miejscu. Rzeka dostarczała nam zimnej, orzeźwiającej, o dziwo czystej wody. Pochyliłem głowę i poczułem, jak lodowata ciecz chłodzi moje wargi.
< Kwiatuszku? ;3 Znów z telefonu... I tak do poniedziałku >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz