Przebudziłem się. Moje powieki powoli podniosły się do góry i zauważyłem
Rose, która znów stała w deszczu. „Nie ma sensu jej pouczać. Nie robi
sobie nic z moich uwag” – pomyślałem. Rozprostowałem tylko odrętwiałe
skrzydła i podszedłem do klaczy, wpatrującej się martwo w jeden i ten
sam punkt. Na chwilę odwróciła wzrok i spojrzała na mnie. Zawróciła i
znów schowała się w jaskini. Ja natomiast byłem zmuszony się przejść, bo
miałem wrażenie, że mrówki łażą mi po nogach.
- Chory Alfa, to nieużyteczny Alfa – usłyszałem. Odwróciłem się i zauważyłem uśmiechającą się triumfalnie Noire.
- Alfa z amputacją nóg też jest nieużyteczny, a moje kończyny są
zdrętwiałe – Odgryzłem się i mimo wszystko ruszyłem na samotny spacer do
lasu. Gdy tam dotarłem, byłem już cały przemoczony. Tego jednak
wymagała sytuacja. Moje nogi czuły się już o wiele lepiej i mogłem
wracać. Żywym kłusem, aby jak najmniej moknąć, wróciłem do jaskini.
Klacz zaśmiała się cicho, widząc mnie i moją zlepioną sierść. Ja
zachowałem jednak kamienny wyraz pyska i rozglądałem się. Miałem
przyjemność koło mojego mieszkanka oglądać las i niewielką część, ale
jednak, Gór Mglistych. Poza tym tereny mojego stada pokrywały w
większości mokradła, puszcze, w przeciwieństwie do Stada Porannej Mgły.
Tutaj było też zdecydowanie mniej zwierząt, a jeśli chodzi o wilki to tu
i tam, było mniej więcej tyle samo. Najwięcej chyba mieściło się w
górach i ich podnóżach. Widziałem, że po moim przybyciu, niektóre
wybierały się na drugą stronę Gór. Z tego co pamiętam, dużo lasów,
sadów, ale brak koni. Jednak jelenie, sarny i króliki nadrabiały tą
stratę. Mi mimo wszystko wystarczał ten skrawek obszaru, którym mogłem
sobie zarządzać. Nieświadomie westchnąłem.
< Kwiatuszku? BW [brak weny, Brakus Wenus] ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz