- Przybłąkałam się tu. Umarł mój opiekun. Tak więc zaczęłam wędrować po
świecie. Byłam takim trochę włóczęgą. Aż nie napotkałam… przepraszam,
ale jak masz na imię? – Zdałam sobie nagle sprawę, że nawet nie znam
imienia tego ogiera.
- Cappuccino.
- Rozumiem. W takim razie nasze tereny ciągną się od Rzeki Przyszłości,
którą zapewne przekraczałaś, aż do Gór Mglistych [nie, nie jestem fanką
Hobbita/Władcy Pierścieni]. Część tego pasma należy do Stada Ponurej
Doliny, którym zarządza Prince, oraz słyszałam, że przyłączyła się do
niego niejaka Rose, zwana również Noire. Nie wiem zbyt wiele na ich
temat, ale my, Alfy Porannej Mgły, niezbyt przepadamy za Alfami stada
sąsiedniego… W każdym razie najlepiej będzie, gdy nie będziesz
zapuszczać się na ich tereny. W razie pytań, ja i Cappuccino jesteśmy do
dyspozycji. Gdy znajdę Lunę, Betę, poproszę ją, by pokazała tobie co i
jak.
Pokiwałam tylko głową. Rzeczywiście napotkałam na swojej drodze jakąś
rzekę, która na szczęście nie była za szeroka i dało ją się przeskoczyć.
Ja bym osobiście nazwała to strumykiem. O żadnych stadach tutaj i tak
nic nie słyszałam. Czyli mogę chodzić od strumyka, po góry. Muszą
dysponować ogromną przestrzenią… może delikatnie przesadziłam. Dużą. Po
prostu dużą. Schyliłam łeb, co miało być czymś w rodzaju ukłonu i
odeszłam. Byłam wyczerpana. Przez ostatnie trzy dni wędrowałam,
zatrzymując się tylko, by spać i zjeść. Przynajmniej teraz zaznam trochę
spokoju i ciszy. Ku mojej uldze, w oddali widać było coś rodzaju sadu
jabłkowego. Trafiłam na bardzo dobre tereny. Wodopoje, miejsca do
spacerów, sady jabłkowe, świeża trawa… ja to mimo wszystko chyba jednak
mam odrobinę szczęścia. Nie trudziłam się nawet, by przyspieszyć. Zaraz i
tak się tam znajdę, to po pierwsze. Po drugie, jestem wyczerpana i
najchętniej bym się położyła, co nie do końca leży w mojej końskiej
naturze. Upłynęło paręnaście minut, aż w końcu dotarłam, choć poruszałam
się bardzo powolnym stępem.
- Lawenda? – Usłyszałam głos za mną. Odwróciłam się, by zobaczyć kto
mnie, najwidoczniej, śledził. A jeśli tak, to nie mogłam uwierzyć, jak
nie mogłam usłyszeć jego stukotu kopyt, lub nie wyczuć jego zapachu, o
ile wiatr wiał w odpowiednią stronę.
< Ktoś coś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz