- Nie – Odpowiedziałem obojętnie. – Może lepiej będzie, jeśli już wrócimy.
Klacz tylko kiwnęła głową i znów powoli stępowaliśmy w stronę jaskini.
Czułem się po części winien za ten wypadek. Z jednej strony, jakbym nie
leciał tak szybko, klacz nie musiałaby mnie doganiać i nie zderzyłaby
się z gałęzią. Z drugiej jednak strony, ona mogłaby być bardziej uważna.
Tym się jednak martwić będę później. Był zmęczony, a moje kopyta
wydawały się być takie ciężkie, jak gdyby były z ołowiu. Głowa również
bardzo mi ciążyła, a nogi już automatycznie poruszały się w powolnym,
tym samym tempie. Najbardziej chciałbym znaleźć się już w moim
‘mieszkanku’ i zdrzemnąć się. Dzisiejszy dzień był wyczerpujący. Z
wysiłkiem zadarłem głowę do góry. Niebo było ciemne, ale pierwsza
gwiazda nie raczyła zaszczycić nas swoją obecnością. Nagle do głowy
przyszedł mi pewien pomysł. Gdyby tak… użyć teleportacji? Nie, to
odpada. Noire jest obolała, ma liczne zadrapania na kłodzie i złamane
skrzydło. Poturbuje się jeszcze bardziej, bo nie będzie w stanie
odpowiednio wylądować. Moje plany legły w gruzach i niezadowolony
szedłem dalej. Klacz zdawała się nie być tak bardzo zmęczona jak ja.
~*~
W końcu schroniliśmy się w jaskini. I to w samą porę, bo zaraz rozległy
się grzmoty i lunęło jak z cebra. Oparłem się o ‘ścianę’ jaskini, a
Rose położyła się. Nie zdałem sobie nawet sprawy kiedy, ale zasnąłem.
< Kwiatuszku? Nie wiem kiedy skończy mi się faza na krótkie op. xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz