- Chyba mamy kolegę. Już myślałem, że nie będzie tu żywej duszy, a tu najpierw Ty, a potem ten wilk.
Ja jednak nie byłam w nastroju do żartów.
Od kilku minut moją głowę przeszywał ból, który był nie do zniesienia. Jednak, ukrywanie jakichkolwiek emocji, opanowałam, powiem całkiem szczerze, do perfekcji.
Prince jednak, równie dobrze potrafił czytać co komu chodzi po głowie.
- Uprzedzając pytanie, tak, dobrze się czuję. - skłamałam, przypatrując się wilkowi.
Po chwili Książę spojrzał na mnie chłodno, a ja zrozumiałam aluzję.
Shut up Rose, okay, rozumiem.
- Posłuchaj mnie teraz - powiedział bardzo szybko, prawie niezrozumiale, a jednak również cicho. - Nie wiadomo co takiemu zwierzakowi strzeli do głowy. Gdybym był sam, dałbym sobie radę, ale obawiam się, że Ty, Kwiatuszku, zostałabyś rzucona na pożarcie - przerwałam mu cichym parsknięciem połączonym z wywróceniem oczu - Tak więc, plan jest taki.
Prince popatrzył na mnie pytającym wzrokiem a ja kiwnęłam łbem, prosząc, aby kontynuował.
- Widzę, że się źle czujesz. Uwierz mi, że po pierwsze - kłamstwo ma krótkie nóżki, a po drugie, ja zawsze mam rację. - pokręciłam przy drugim wyznaniu pysk z dezaprobatą - Oddal się. Ja dam sobie radę, a nie mogę go tutaj zostawić, bo jak już wspominałem, nie wiadomo co mu odwali.
Chwilę stałam i wykłócałam się z ogierem, mówiąc, że zostanę i pomogę. Jednak on, pozostał nie wzruszony i kazał oddalić mi się na brzeg, lub dalej.
- Ohhh, no dobrze, tatusiu.
Zobaczyłam tylko chwilowy cwaniacki uśmiech na jego pysku, po czym wycofałam się powoli z wody aby nie zwracać na nas zbytniej uwagi.
< Książę? Przepraszam za długość.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz