czwartek, 23 czerwca 2016

Od Cappuccino c.d Bella

Po chwili wszystko było posprzątane. Wyszliśmy po kolei z jaskini, po czym rozglądnąłem się.
- Co sądzisz.. Może przestawię te gruzy pod to wyjście? Obawiam się, że jak woda dotrze tutaj, to kompletnie wszystko zaleje.
Bella potaknęła po czym oparła się o pień pobliskiego drzewa. Ja natomiast, zająłem się ponownym przeniesieniem odłamków.
- Jest mi przykro, że muszę Cię dalej ciągnąć, ale jak widzisz, nie są tu korzystne warunki, żebyś mogła się tutaj położyć i odpocząć.. Burza w każdej chwili może tutaj dotrzeć. Najlepiej by było znaleźć w pobliżu jakąś polanę, bez drzew. Wydaję mi się, że tak będzie najbezpieczniej. Wiesz może, czy jest tu jakaś? Zrobiła się mgła i powiem szczerze, że nie za bardzo orientuje się, gdzie jesteśmy.
Klacz stanęła pewniej na nogach i rozglądnęła się dookoła.
- Jest tu jedna.I jest również trochę do przejścia. Nawet nie trochę. - westchnęła, po czym dodała - Latając, znaleźlibyśmy się tam może za góra.. Piętnaście minut? Może mniej. Coś czuję, że nie będę wstanie lecieć nawet przez tą krótką chwilę.
- Pozostaje nam tylko w takim razie dalsza wędrówka. Damy radę. - uśmiechnąłem się lekko do niej i objąłem mocno jej grzbiet skrzydłem, ponownie podpierając jej bok.
- Możemy dalej iść?
W odpowiedzi kiwnęła łbem. Byliśmy oboje przemoczeni i wyglądaliśmy jak mokre, latające owce, w tym jedna z rogiem..

< Belluś? ^^ >
Tak wiem, cholernie bardzo się rozpisałam..

Kolejna klacz - Rose!

Imię: Rose, jednak dużo koni zwraca się do niej Noire.
Płeć: Klacz
Wiek: 4 lata
Głos: Zara Larsson (https://youtu.be/tD4HCZe-tew)
Stanowisko: Alfa
Rasa: Pegaz
Stado: SPD
Charakter: Rose jest zamkniętą w sobie klaczą. Jak już się odezwie, oszczędza w słowach. Nie pokazuje swoich emocji na zewnątrz, tylko tłamsi je w środku. Zazwyczaj jest ukryta pod swoją ponurą maską, więc nie można poznać jej prawdziwej natury. Dla poznanych koni (a jest ich niewiele) jest bardzo towarzyska i rzuca uśmiechami na prawo i lewo.
Bardzo ciężko jest zdobyć jej zaufanie, czasem trwa to miesiącami, niegdyś latami a bywają przypadki że zaufania tej klaczy się nie zdobędzie.
Rodzina: Ojciec - Szron. Reszta rodziny pozostała dla niej nieznana..
Partner: Obecnie nie przewiduje żadnego związku. Nie dawno straciła ważną dla siebie osobę i nie jest gotowa na nowe znajomości..
 Historia: Rose wychowywała się pod skrzydłami swojego ojca, Szrona. Mieszkali przy wysokim dębie, po którym w tej chwili zostało tylko kilka spalonych gałązek.
Ojciec traktował ją jako przekleństwo od losu. Matka klaczy zaraz po narodzinach zostawiła ją ze Szronem, bez słowa wyjaśnienia.
Wychowywana była dosyć szorstką ręką, chociaż w tym przypadku, trafniejszym określeniem będzie szorstkim kopytem. Nauczyła się stawiać czoło przeciwnościom losu, ale nigdy nie zaznała uczucia bycia kochaną.
Kiedy miała zaledwie półtora roku, ojciec postanowił, że odetnie się od córki.
Wygnana przez rodziciela przez 2,5 roku przechodziła z miejsca na miejsce. Nigdzie jednak nie znalazła tego, czego szukała.
Moce:
- rozpętanie tornada,
- przywołanie burzy,
- niewidzialność,
- możliwość rozmowy ze zmarłymi.
Steruje: Reindeer.

Od Belli cd. Cappuccino

Otworzyłam oczy i oparłam się o Cappuccina, jednak nie całym ciężarem ciała, żeby go nie przemęczyć. Bo sama muszę przyznać - lekka to ja nie jestem. On ruszył powoli, a ja razem z nim. Zwolnił nieco krok, żebym mogła nadążyć. Mimo że szpara była niedaleko od miejsca w którym się zatrzymaliśmy, dojście do niej zajęło nam 10 minut.
- Poczekaj. - polecił krótko ogier, a ja postąpiłam jak chciał. Podszedł do szpary i wsadził przez nią głowę.
- Tak! Tu jest wyjście! I już nieco słabiej pada. - Uśmiechnęłam się słabo.
- A pomyślałeś, jak my się przeciśniemy przez tą szparę? Przecież ledwo wsadziłeś w nią głowę. - powiedziałam, i oparłam się o ścianę, nie chcąc przypadkiem stracić równowagi, i przy tym zamoczyć sie w kałuży.
- A no tak... - powiedział i wyciągając głowę. Zamyśliłam się, i po chwili wpadłam na pewien pomysł.
- A może ja użyłabym mojej mocy, żeby piorun uderzył w skałę, i rozłupał ją na mniejsze kawałki...
- ...A ja moją mocą, mógłbym szybko je przenieść! - ogier popatrzył na mnie z uznaniem. Zarumieniłam się nieco, lecz nie wiem czy było to widać.
- Odsuń się. - nakazałam. Zebrałam w sobie siłę, przymknęłam oczy, i piorun trafił w skałę. Rozłupał ją na kawałeczki, tak, że po sprzątnięciu ich z łatwością wyszlibyśmy z jaskini.
- Teraz ty się odsuń. Moja kolej. - powiedział Cappuccino, i zabrał się do pracy.

<C?>

Od Belli do Prince

Spacerowałam sobie po górach, Tak, po górach. Na terenach Porannej Mgły przeważały góry, a wczesnym rankiem było stąd widać, jak nad naszymi terenami, panuje mgła. Stąd też nazwa stada. No nie powiem, jestem bardzo kreatywna, nieprawdaż?
Oprócz gór, na naszych terenach było dosyć sporo wzgórz oraz jedno jezioro, i tam królowały lasy, w przeważającej części iglaste. Góry to granica między Poranną Mgłą, a Ponurą Doliną, jednak one należą jeszcze do nas. Ponura Dolina, ma w swoim posiadaniu jak mówi nazwa wiele dolin, kotlin i depresji. Mało drzew tam rosło, było dużo rzek, jezior i bagien, które w każdej chwili mogłyby wciągnąć każdą żywą istotę. Jedynym według mnie plusem w tamtej krainie, był prawie brak drapieżników, czasem pojawił się jakiś samotny wilk. A taki unipeg, lub nawet pegaz, jednorożec czy też koń, z łatwością poradził by sobie z nim, czego nie można powiedzieć gdyby pojawiła się cała sfora.
Całe góry miały szczyt jak dach, jednak po jednej stronie, ten dach był łagodny, zaś po drugiej z łatwością można było sobie złamać nogę, lub w gorszym wypadku zabić się. Nigdy tam nie wędrowałam, najwyżej latałam nad tym miejscem.
Teraz spacerując po łagodniejszej stronie gór usłyszałam stukot kopyt. Wątpię, by Cappuccino zapuścił się tutaj, on raczej trzymał się lasów. Więc, to jakiś inny koń. Odwróciłam głowę, i ujrzałam ogiera. Karego pegaza.

<Prince?>

A oto Prince, pierwszy członek Ponurej Doliny!


*Autor: risque - dA
Imię: Prince (ang. Książę)
Płeć: Ogier
Wiek: 4 lata
Głos: Shawn Mendes (https://www.youtube.com/watch?v=VbfpW0pbvaU)
Stanowisko: Alfa
Rasa: Pegaz
Stado: Ponurej Doliny
Charakter: Prince jest wybuchowym koniem o, jak mi się wydaje, interesującej osobowości. Raz dostaje ataki śmiechu, a innym razem jego grobowa mina odpycha wszystkich wokół, nie wspominając o spojrzeniu. Mało sympatyczny, oschły i chłodny. W większości wypowiada się dość lakonicznie, omijając szczegóły. Nie często zdarza mu się prawić komplementy i raczej trzyma język za zębami. Nie chce otrzymywać pomocy, ani jej ofiarowywać. Uważa, że świetnie radzi sobie sam i nikt nie jest potrzebny mu do szczęścia. Może mu to się zmieni, kto wie? Dla niego zawsze jest wyjście z sytuacji. Może życzliwością nie grzeszy, ale inteligencją owszem. Nie jest typem chwalipięty, ale nie broni się też przed pochwałami. Umie ignorować nawet te konie, które zna. Zwykle nie zaczyna rozmowy, chyba że ma w tym jakiś interes. Niektórzy przezywają go Milczkiem i słusznie. Indywidualista nie przepadający za pracą w grupie. Nie nadaje się do długich rozmów, typu „Jak minął dzionek” i „Co będziesz robić jutro”. Takie pogawędki są według niego zbędne. Jest nieprzewidywalny i błyskawicznie wpada w zły humor, czy też złość. Nie należy go prowokować, bo nie wiadomo, jak to się skończy, a może różnie. Czasem Cię zignoruje, a innym razem wda się w bójkę. Podsumowując tego ogiera jednym zdaniem – Trudny orzech do zgryzienia.
Rodzina: Prince ją ledwo pamięta. Zapadł mu w pamięć tylko obraz matki, Eleny. Ojciec, Opal, zginął miesiąc przed narodzinami syna. Inną sprawą jest to, że urodził się w Stadzie Wschodzącego Słońca, które bez wątpienia było stadem dobrym… Czarne źrebięta uważało się tam za przeklęte. Więc wychowywał się sam, nie pamięta zbytnio rodziców. Jego przybieranymi rodzicami byli Naomy oraz Heban (owszem, tak się nazywał jego przyszywany ojciec).
Partner: Szuka, ale mu się nie śpieszy, szczerze mówiąc.
Historia: Prince, jak to było wcześniej wspominane, urodził się w dobrym stadzie – Stadzie Wschodzącego Słońca, gdzie kare źrebięta uznawano za przeklęte. Jego matka ukrywała go przed innymi i gdy jej zaufał i nauczył się wszystkiego, zaprowadziła go do lasu. Oznajmiła, że zaraz wróci. Ale nie, poleciała tylko do rejonów, które zamieszkiwało stado, bo gdyby ktoś dowiedział się, że urodziła karego ogiera… zostałaby skazana na karę śmierci. Chciała dobrze, ale sama nie poświęciła się dla dziecka. Ratowała po prostu własny tyłek. Gdy źrebak zorientował się, że matka go porzuciła, jego charakter zmienił się. Wszelka dobroć jakby z niego ‘wyparowała’. Stał się chamskim, nieufnym ogierem omijającym inne konie. Miał całkiem ciekawy żywot, jak na niespełna rocznego młodocianego ogiera. Przez trzy lata zdążył nauczyć się tego, co według niego w życiu było ważne. Znalazł sobie kawałek niezamieszkanej, ładnej ziemi i postanowił założyć stado. Stado Ponurej Doliny, którym będzie dowodził.
Moce:
- Umie „rozpłynąć” się, czy też jak kto woli, stać się niewidzialnym.
- Umie się teleportować. Nie musi znać nazwy miejsca, do którego chce się dostać, wystarczy jak je opisze.
- Jest nekromantą, czyli w skrócie przywraca dusze zmarłych do życia.
- W czasie złości, umie wywołać burzę, na co nie ma wpływu. Nie może też jej „odwołać”.
Steruje: Ashantell

* - dodatkowa opcja

Od Cappuccino c.d Bella

Pomysł z cofaniem czasu nie był zły, jednak, byłem pewien, że przyniesie to w przyszłym czasie niezłe konsekwencje.
-Nie. To wykluczone.. -Westchnąłem ciężko, spoglądając raz na klacz, raz na rosnącą kałużę.
-To co zamierzasz zrobić? No przecież nie będziemy tutaj czekać, aż nas zaleje..
Nerwowo przestąpowałem z nogi na nogę. Rozglądałem się po jaskini, aż w końcu dojrzałem rozwiązanie tej sytuacji.
-Tam..-machnąłem łbem w kierunku końca jaskini - Zdaje się, że tam jest drugie wyjście. Widziałem przebijające się światło.
- O byś miał rację. Jak się pośpieszymy, to istnieje szansa, że woda nas nie dostanie. Tylko nie wiadomo jak jest z drugiej strony. Czy tam nie jest zalane jeszcze bardziej..
No i oczywiście, czy jest to drugie wyjście. Równie dobrze, może to być tylko szparka.
- Chodźmy. Dowiemy się jak dojdziemy, miejmy po prostu dobrą nadzieję.. -uśmiechnąłem się słabo - Proszę tylko, uważaj gdzie staniesz. Coś czuję, że potkniemy się tu nie raz, ani nie dwa.
 Po kilkunastu minutach mineliśmy miejsce które wcześniej było używane przez nas jako prowizoryczne miejsce do spania.
W jaskini było bardzo wilgotno, bardziej niż było wcześniej.
Woda sięgała nam ponad kopyta i już nie słyszeliśmy ich stukotu, tylko pluskanie wody.
Bella stanęła w pewnym momencie. Z tego miejsca było widać na wprost nas liczne przejaśnienia.
-Coś się stało? Dasz radę dalej iść?
-Nie wiem.. Chyba raczej nie.. -oparła się o ścianę przymykając powieki.
-Normalnie musiałabyś się położyć.. Ale teraz musimy iść.. Jeśli Cię to pocieszy, to już nie daleko. -Podszedłem do siwej klaczy i podparłem jej bok.
<Bellełu? >

środa, 22 czerwca 2016

Od Belli cd. Cappuccino

- Nie, duch. - zaśmiałam się na pytanie ogiera. - No jasne że ja, bo kto inny. - dodałam i wyszczerzyłam się do niego. Jemu jednak nie było do śmiechu. Podeszłam bliżej niego, i zauważyłam o co mu chodzi.
Przy wejściu do jaskini była już naprawdę ogromna kałuża, a na polu dalej lało jak z cebra.
Przypuszczam, że jeszcze około 3 godziny, i zalałoby całą jaskinię. A "sufit" był nisko, więc o lataniu nie było mowy. W sumie ja bym mogła się teleportować, jednak co z Cappuccino? Nie, zdecydowanie nie zostawię go.
- Co my teraz zrobimy? - zapytałam lekko przestraszonym głosem, wpatrując się w kałużę i próbując zachować spokój. Po kilku minutach otrzymałam odpowiedź, której się spodziewałam.
- Nie wiem. - no super. To, to ja też mogę powiedzieć.
- A czy masz jakąś moc, która przydała by się w tej chwili?
- Raczej nie...
Capuccino spojrzał na mnie badawczo.
- Chyba że...
- Chyba że?
- Chyba że cofnę czas.

Od Cappuccino c.d Bella

Po kilkudziesięciu minutach snu obudziłem się.
Nie mogłem spać, podczas gdy na zewnątrz wszystko szumiało, pobudzone do życia nocną ulewą.

Chciałem wstać, jednak nagle przypomniałem sobie, że Bella śpi podparta o mój bok.
Spojrzałem na nią zaspanymi oczami, przyglądając się jej bardziej uważnie niż zwykle.
W głębi duszy naprawdę cieszyłem się, że kogoś spotkałem. Zaczynałem robić się zamknięty w sobie i obawiam się, że jeszcze może miesiąc, góra dwa, a zacząłbym rozmawiać z kamieniami.

Chwilę później delikatnie wstałem, próbując nie obudzić towarzyszki.
 Ona tylko mruknęła coś przez sen, więc ruszyłem dalej.
W jaskini było ciemno i wilgotno. Miałem czas żeby połączyć przyjemne z pożytecznym - rozprostowałem kości od razu przyglądając się ścianom jaskini.

Bezowocne poszukiwania czegokolwiek zmusiły mnie do przejścia dalej, bliżej wejścia.
Padało bardzo mocno. U wejściu do jaskini wytworzyła się spora kałuża, powiększająca się z sekundy na sekundę.
Obawiałem się tego, że kałuża dojdzie dalej, w głąb jaskini, a co najgorsze, zmoczy Bellę.

Postanowiłem jednak, że mamy jeszcze dobre kilka godzin i może dalej spokojnie spać.

Stałem kilka minut wpatrując się w zbliżającą się burzę, aż usłyszałem odgłos kopyt stukających o powierzchnię.
- Bella?
                                                      < Cytując.. Bella? x'D >

Od Belli cd. Cappuccina

Po chwili nieco spoważniałam, ale dalej się uśmiechałam.
- Rzeczywiście. - potaknęłam, zlatując coraz niżej, by wreszcie stanąć na małej polanie, z trzech stron otoczonej laskiem, a z jednej były góry. A w nich, ku mojemu i Cappuccina chyba też zdziwieniu, mała jaskinia.
Ogier ruszył pierwszy. Muszę przyznać, bardzo podobało mi się jego umaszczenie. Te plamki na ciele i skrzydłach, były takie... słodkie. Tak, były słodkie.
W jaskini było mnóstwo stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów, i musieliśmy się między nimi przeciskać, żeby w końcu znaleźć dla siebie miejsce. Tutaj byliśmy bezpieczni. Wątpię, by jakiś drapieżnik zapuścił się aż tutaj. Cappuccino położył się przy ścianie, a ja obok niego. Widziałam że się uśmiechnął, a ja odwzajemniłam gest. Przymknęłam lekko powieki, w celu snu, jednak przychodził od dosyć powoli.
- Śpisz?  - zapytałam pegaza, na co on tylko coś mruknął, więc zrozumiałam że śpi. Położyłam głowę na nim, i po chwili znalazłam się w objęciach Morfeusza...

<Cappi? c: >

wtorek, 21 czerwca 2016

Witamy cię Lawendo!

Imię: Lawenda
Płeć: Klacz
Wiek: 3 lata
Głos: Alex & Sierra (tej oto pani głos) – Little Do You Know [https://www.youtube.com/watch?v=L-lp2bejhm4]
Stanowisko: Reszta
Rasa: Jednorożec
Stado: Porannej Mgły
Charakter: Lawenda jest łagodną klaczą, nie przepadającą za większymi tłumami. Odpowiada jej cisza i miejsca, gdzie zbyt wiele duszyczek się nie błąka i nie przeszkodzi jej w rozmyślaniach, czy pogrążaniu się we wspomnieniach. Unika dużego towarzystwa i wszelkich imprez. Rzadko kiedy się śmieje, jest raczej poważna. Mimo wszystko jest wrażliwa na czyjąś krzywdę i sama sobie nie da w kaszę dmuchać. Jest uparta i umie postawić na swoim, niezależnie od tego, kto z nią negocjuje. Ma pewność, czego chce i tego nie ukrywa. Trudno ją do czegoś przekonać. Miewa wahania nastroju, jednak rzadko. Omija nieznane jej konie jak może. Gdy ktoś jednak do niej podejdzie, porozmawia, bo w końcu nie chce, by ktoś pomyślał, że go olewa i nie okazuje mu szacunku. Jedyną barierą, która Lawendę trzyma przed nowymi znajomościami, to nieufność wobec obcych. Swoje zaufania nie podaruje byle komu. Nie umie pyskować i odzywa się grzecznie. Nawet, gdy ktoś ją zdenerwuje, ta próbuje zachowywać spokój i nie dać się sprowokować. Nie uznaje śpiewki „Wszystko będzie dobrze”, bo dla niej to kłamstwo. Tak samo jak róże są piękne i mają kolce, to tak samo podczas życia wzlecisz i upadniesz, zaśmiejesz się i zapłaczesz. Nigdy nic nie będzie dobrze, jej zdaniem zawsze jest jakiś minus, co nie oznacza, że jest pesymistką. Jak już, to realistką. Jej chód jest zgrabny i delikatny. Co prawda, woli spokojnie stępować niż rwać się szaleńczym galopem, ale czasem zdarzają się różne wariactwa… Wstaje wcześnie rano, by nie tracić dnia. Wstaje razem ze słońcem, że się tak wysłowię. Nie szuka zaczepki i trzyma się przeważnie na uboczu.
Rodzina: Biała jak śnieg, posłuszna jak baranek i poruszając się delikatnie niczym motyl, klacz o imieniu Snow jest jej mamą, której wybrankiem i zarazem ojcem Lawendy, jest czarny jak smoła Danger. Maść klaczka najprawdopodobniej odziedziczyła po babci (mama Snow), Liliannie, której wnuczka jest jej dosłownym klonem, nie licząc mocy, które otrzymała po obu rodzicach. Miała skarogniadego brata Eclipse, jednakże poległ on w wojnie.
Partner: Z miłością nigdy nic nie wiadomo. Może przyjść nawet w najmniej oczekiwanym momencie, więc można uznać, że szuka drugiej połówki.
Historia: Mała, fioletowa istotka, z czymś takim dziwnym na głowie, właśnie ujrzała światło dzienne. W stadzie zapanowała uciecha, że para Alfa ma już drugie źrebię. Do dyspozycji miała obszerne łąki bogate w kwiaty, soczystą trawę, sad jabłkowy, oraz rzekę go przecinającą. Miała wszystko, co zechciała. Ale wszystko kiedyś się kończy. Inne stado napadło na nich. Rozpoczęła się wojna, w której zginął najlepszy przyjaciel i towarzyszysz zabaw Lawendy – Eclipse. Mocno przeżywała stratę brata i nie mogła się po niej pozbierać. W czasie wybuchu konfliktu zbrojnego, miała zaledwie rok. Razem z opiekunką młodocianych koni, Saharą, uciekła, bo mogła zostać zakładniczką i wrogie stado przy każdej lepszej okazji próbowało na nią napaść. Klaczka biegła razem z Saharą ile sił w nogach. Opiekunka musiała ją jednak zostawić, by pomagać w wojnie, wiedziała, że ona sobie poradzi. Taka była decyzja jej rodziców. Po pałętaniu się w gęstym lesie, natrafiła na starszego siwego pegaza imieniem Shadow. To on przejął na siebie wychowywanie małej klaczki, choć miał już swoje lata. Nauczyła się szacunku do wszystkich i życzliwości. Gdy miała niespełna trzy lata, ogier wyzionął ducha. Kolejna, ogromna strata. Ale cóż, idzie się dalej. W tym przypadku dosłownie. Znów zaczęła poszukiwać miejsca, w którym mogłaby zostać na dłużej. Spotkanie konia ze Stada Porannej Mgły ma zmienić jej życie o sto osiemdziesiąt stopni.
Moce:
- Bardzo cenną umiejętności tej klaczy jest możliwość uzdrawiania (nie mylić z nekromancją – przywracaniem do życia!), nawet tych najcięższych ran, za pomocą magii. Cóż… istota, która jest uzdrawiana, może odczuć lekkie ukłucie w miejscu, któremu przywracana jest sprawność i przeciętność;
- Umie posługiwać się „żywiołem” światła, jeśli można tak to nazwać. Może „zgasić” światło i je zapalić. Tak samo może utworzyć płomyk, by jasna poświata otaczała ją, lub inną istotę, by miejsce stało się jasne itp.;
- Potrafi również porozumiewać się za pomocą myśli i w nich czytać [telepatia]. Ew., przeglądać wspomnienia i zajrzeć w umysł istoty, którą sobie wybierze.
Steruje: Ashantell

Od Cappuccino c.d Bella

Po chwili wzbiłem się powietrze za siwą klaczą. Trzeba
było przyznać, że wygląda oszałamiająco, jednak szybko wybiłem sobie cokolwiek z głowy.
 Bella przyśpieszyła lot, tym samym wzbijając się coraz wyżej.
Przez chwilę zdawało mi się, że byliśmy już tak wysoko, że zaraz dotkniemy skrzydłami chmur.
Zdecydowanie lepiej czułem się stąpając po ziemi, nie mniej jednak, nocne podróże po niebie sprawiały mi dużo przyjemności.
Lecieliśmy już dobrą chwilę, więc przyśpieszyłem aby zrównać się z klaczą. Chciałem dowiedzieć się więcej szczegółów i celów naszej podróży.
-Dokąd lecimy? Czy podróż bez celu?
-Stawiałabym na to drugie. Chyba, że masz inny pomysł?
-Właściwie to.. -machnąłem pyskiem spoglądając przez chwilę w dół, na góry pokryte mgłą - chyba powinniśmy się zatrzymać chociaż na chwilę.. Nie samym powietrzem żyjemy, spać też kiedyś trzeba, przynajmniej tak mi się wydaję..
Po wypowiedzianych przeze mnie słowach, sam nie wiem dlaczego, ale wybuchłem niekontrolowanym śmiechem. Klacz po chwili wyglądała prawie na tak samo roześmianą, co ja.
Pewnie nie wspominałem tego jeszcze, ale ona tak uroczo się uśmiecha..

<Belleł? >

Od Belli cd. Cappuccina

- Moja życiowa historia? Nic nie pamiętam z mojej przeszłości. Wiem jedynie, że uderzyłam głową w drzewo. Po tym wypadku założyłam Poranną Mgłę i Ponurą Dolinę, i czekałam na innych. - westchnęłam cicho, a Cappuccino kiwnął głową.
- A czy spotkałaś kogoś, prócz mnie?
- Nie, jesteś pierwszym koniem którego spotkałam po wypadku. Mam nadzieję, ze za niedługo więcej koni dołączy do stad.
Spojrzałam ogierowi w oczy. Podobał mi się ich kolor. Taki niebiesko-zielony, ładny odcień. Ja miałam czarne oczy. Zwykłe, często spotykane. Jego oczy radośnie błyszczały, a Cappuccino chyba zauważył że nieco posmutniałam, więc zrobił śmieszną minę, a ja nie mogłam się powstrzymać, i parsknęłam głośnym, wesołym śmiechem. Ogier zaraz po mnie również zaczął się śmiać. Kiedy wreszcie na chwilę się opanowałam, zapytałam go:
- Może przejdziemy się po okolicy?
Cappuccino kiwnął głową, więc wzleciałam w powietrze i ruszyłam na północ, sama nie wiedząc gdzie lecę.

<Cappucinek?>

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Od Cappuccina c.d Bella

Spojrzałem na niedawno poznaną klacz.
Wydawała się być bardzo miła, jednak wiem, jak bardzo pozory mylą..
-Umm..- wyjąkałem szybko, wypuszczając ciężko powietrze z chrap. - Cóż, chyba nie mam nic do stracenia..
-Więc? - Klacz uśmiechała się promiennie, lekko naciskając na przyśpieszenie decyzji.
-Ta.. Tak, zgadzam się - próbowałem uśmiechnąć się w miarę przyjaźnie, ale chyba mi nie wyszło, ponieważ klacz parsknęła śmiechem.
Szybko zorientowałem się, jak komicznie musiałem wyglądać. Podchwyciłem 'temat' i po chwili również się śmiałem bez opamiętania.
Po kilkunastu minutach, Bella odezwała się dosyć poważnym tonem. Zbiło mnie to lekko z tropu.
-Cappuccino, skąd podchodzisz? - Usłyszałem wraz z jej głosem narastające podekscytowanie - Nie widziałam Cię tutaj wcześniej.
-To w sumie dziwne, bo podejrzewam że również jesteś z tych okolic, a również Cię nie widziałem.. Dokładniej mówiąc, pierwszy rok swojego życia spędziłem właśnie w tym miejscu. Potem tak podróżowałem z miejsca na miejsce, ale nie zapuszczałem się daleko stąd.

Zamyśliłem się. Co jak się okaże, że jednak jest taka, jaką sprawia wrażenie? Czy będziemy mogli wzajemnie na siebie liczyć?
Po ciele przeszedł mnie zimny dreszcz i automatycznie znów przerzuciłem wzrok na Bellę.
- To..Chyba teraz twoja kolej na życiową historię..

<Belka? :> >

Od Belli cd. Cappuccina

- Kim jesteś? - zapytałam- To samo pytanie mogę zadać tobie. - powiedział ogier. Był kasztanowato-srokatym pegazem. Nigdy wcześniej go tu nie widziałam. "Może będzie chciał dołączyć do stada?" - pomyślałam.
- Ja jestem Bella, alfa Porannej Mgły. Stworzyłam to stado, jak i również Ponurą Dolinę, którą oddam w ręce jakiegoś konia który tu przybędzie, i będzie że tak powiem, 'zły'. Aaaa, czy chciałbyś dołączyć do Porannej Mgły? - zapytałam miłym tonem, uśmiechając się niewinnie do ogiera. Ten patrzył na mnie nieco podejrzliwie, jednak odezwał się.
- Jestem Cappuccino. Przyjmę zaproszenie. - na pysku ogiera też pojawił się słaby uśmiech. Ja za to uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- A czy chciałbyś razem ze mną rządzić Poranną Mgłą? - zapytałam pełnym nadziei głosem, patrząc prosząco na Cappuccina.
Rozglądnęłam się po lesie. Najwyraźniej ogier lubił spacery po naturze, zupełnie jak ja. Był wczesny ranek, trochę chłodnawo, jednak mi to nie przeszkadzało. Było tu także małe jeziorko, głębokie na zapewne 4 metry. Jednak dokładnie nie wiem, kiedyś będę musiała sprawdzić. Ptaki powoli budziły się do życia, wygłaszając swoje trele, chyba na całe gardło, bo było je słychać jakby stały tuż obok mnie. Czy tam nas. Na jednym brzegu jeziora, rosły dwie wierzby płaczące, a wokół nich kilka krzaczków z czarnymi jagodami. Słońce powoli wkradało się na niebo, które stało się trochę różowe. "Czyli będzie pogoda." - pomyślałam radośnie, przyglądając się wschodzie słońca.

<Kawko? c: >

Od Cappuccina



Spacerowałem po lesie. Było bardzo wcześnie, słońce jeszcze nie wstało a chłód dawał się we znaki, powiewając pióra na moich skrzydłach.
Dookoła nie było widać żywej duszy. Gałązki tylko od czasu do czasu łamały się pod moim ciężarem budząc mnie z rozmyśleń.
Od pewnego czasu zastanawiam się, jakby było, gdybym podjął inną decyzję lub urodził się w innym miejscu, czasie albo ogółem..Inny?
    Szedłem w stronę bardzo dobrze znanego mi miejsca, jakim było jezioro.
Kiedy rozmyślam nad sensem istnienia czy innymi ważniejszymi lub mniej sprawami, przychodzę właśnie w to miejsce.
Zdarza się, że nie przychodzę tutaj tylko w takich okolicznościach.  Od już trzech lat nie widziałem nikogo z rodziny, a mam wrażenie, że jakbym miał kogoś spotkać to tylko i wyłącznie tutaj.
Jednak nikt taki się nie pojawił i powoli tracę w to objawienie jakąkolwiek nadzieję..
   Mijałem drzewo za drzewem, przypatrywałem się każdemu co sprawiało wrażenie, że chodzę już tak wieczność.
Milion myśli, drzew, gałązek i świergotów ptaków później przed moimi oczyma ukazało się jezioro.
Ten sam krajobraz co za każdym razem. Drzewa stały na swoim miejscu, piasek, żwir oraz kamienie również, woda również ta sama.. A jednak, wszystko wydawało się być inne.
W mojej głowie więc było tylko jedno, istotne pytanie..
Dlaczego? Co się stało, co spowodowało, że tak to czuję..?
I miałem wrażenie że zaraz poznam odpowiedź na to pytanie, kiedy obróciłem się a za plecami ujrzałem sylwetkę jakiegoś kopytnego stworzenia..
                                     < Ktoś ma ochotę? Brak chwilowej weny doskwiera :c >

niedziela, 19 czerwca 2016

Powitajmy Cappuccino, pierwszego ogiera!
Imię : Cappuccino
Płeć : Ogier
Wiek : 4 lata
Głos : Duke Dumont - Ocean Drive (https://youtu.be/KDxJlW6cxRk)
Stanowisko : Alfa
Rasa : Pegaz
Stado : SPM
Charakter : Cappuccino to niezależny ogier, który często próbuję postawić na swoim. Na początku ciężko zdobyć jego zaufanie, jednak, gdy pozna się go lepiej, nie znajdzie się lepszego kompana do czegokolwiek.
Kiedy jest smutny czy zrozpaczony czasami rozładowuje swoją frustrację agresją i raczej nikt go przed tym nie powstrzyma.
Do poznanych koni jest otwarty, przyjacielski a przede wszystkim zabawny.
Jednym słowem mówiąc, taka ukryta gdzieś w środku.. Perła.
Rodzina : Kojarzy tylko swoją matkę, Sephorę, którą nie widział od czasu źrebaka. Nigdy nie utrzymywał z kimkolwiek kontaktu, jednak od jakiegoś czasu podejrzewa, że ma rodzeństwo.
Partner: Rozgląda się za idealną drugą połówką. Jest świadomy, że ma ciężki charakter i że prędko nikogo nie znajdzie.
Historia: Urodził się niedaleko jeziora, gdzie wraz z matką przebywał pierwszy rok swojego życia. Potem, podczas ucieczki przed wrogimi stadami zagubił jedyną ważną dla siebie osobę i cały swój dawny, miły charakter. Zmienił się diametralnie przebywając dalekie tereny. Szukał nowej rodziny, akceptacji, jednak nigdzie jej nie znalazł. Kilka kopytnych po całej wędrówce zraniło mocno jego uczucia oraz serce, ale nareszcie, dotarł tutaj.
Moce :
- niewidzialność,
- widzenie niedalekiej przyszłości,
- czytanie w myślach,
- możliwość unoszenia przedmiotów,
- cofanie niedalekiego okresu czasu.
Steruje: Reindeer.

sobota, 18 czerwca 2016

Witamy serdecznie Lunę!
Imię: Luna
Płeć: Klacz
Wiek: 3 lata 
Głos: Indila - Derniere Danse (https://www.youtube.com/watch?v=K5KAc5CoCuk)
Stanowisko: Beta  
Rasa: Pegaz
Stado: SPM  
Charakter: Można powiedzieć, że Luna to taki dobry duszek. Pomocna, miła, przyjazna, delikatna, wrażliwa. Jednak jest też typem takiego samotnika. Uwielbia spacery po plaży podczas pełni księżyca. Jak ktoś ją zrani, rozpacza długo, lecz cicho. Chowa swój smutek, i pomaga rozwiązywać problemy innych, swoje zostawiając. Pomoże każdemu o każdej porze.
Rodzina: Matka Tormenta [*], ojciec Dragon [*], bracia Soul, Shawn i Shredder.
Partner: Czeka na księcia z bajki, który będzie jej godzien, zdobędzie jej zaufanie i... serce.
Historia: Urodziła się w kochającej rodzinie, miała wspaniałą mamę, odważnego ojca i trzech starszych braci. Pod koniec życia, rodzice nakazali dzieciom uciec. Uciec i założyć własne rodziny, znaleźć odpowiednie dla siebie stada. Luna, Soul, Shawn i Shredder posłusznie rozdzielili się. Luna znalazła Bellę, a ta przyjęła ją do swojego stada. Teraz klacz należy do Stada Porannej Mgły, i jest z tego dumna!
Moce: - rozmawianie ze zwierzętami
- przenikanie przez ściany
- władza nad wodą
- niewidzialność
Steruje: Hiperia
Imię: Bella
Płeć: Klacz
Wiek: 4 lata  
Głos: Taylor Swift - Shake it off (https://www.youtube.com/watch?v=nfWlot6h_JM)
Stanowisko: Alfa 
Rasa: Unipeg
Stado: SPM  
Charakter: Miła i pomocna. Pomoże każdemu w potrzebie, nawet swym wrogom. Nienawidzi przemocy, sama używa jej tylko w ostateczności. Uwielbia być chwalona, szczególnie przez tych którzy nie są jej obojętni. Ogółem: optymistka, zaraża dobrą energią, ma wielkie poczucie humoru.
Rodzina: Nie pamięta.
Partner: Szuka
Historia: Urodziła się w wielkim stadzie. Po osiągnięciu dorosłości, uciekła, gdyż było tam dużo przemocy. Pewnego dnia uderzyła głową w drzewo, i zapomniała o swojej przeszłości. Założyła dwa stada: Poranną Mgłę i Ponurą Dolinę. Siebie mianowała władczynią tego pierwszego, czeka na kolejne konie by przekazać im władzę nad drugim.
Moce: - niewidzialność
- czytanie w myślach
- możliwość teleportacji
- władanie nad żywiołami
- możliwość zatrzymania czasu

Steruje: nokotuś *:)
Witam!
Blog oficjalnie otwarty! Zapraszam do dołączania. 
Czekam na nowe opowiadania, osoby. 
Serdecznie zapraszam!