wtorek, 30 sierpnia 2016

Od Belli cd. Cappuccino

Obudziłam się późnym popołudniem. Po rozglądnięciu się, i stwierdzeniu, że Cappuccino gdzieś wyparował, wstałam i wzbiłam się w powietrze, podśpiewując pod nosem moją ulubioną piosenkę. Zdecydowanie muszę ją kiedyś zaśpiewać Cappuccino'wi.

I belong with you, you belong with me
You're my sweetheart
I belong with you, you belong with me
You're my sweet*


♡♡♡

Wylądowałam na jednym ze szczytów gór, oddzielających nasze tereny, od terenów Ponurej Doliny. Położyłam się, nie zwracając uwagi na śnieg pokrywający skały. W zasadzie, nie wiem, po co tu przyleciałam. Żeby się odprężyć? Zdecydowanie nie, śnieg to nie moja bajka. Bardziej stawiam na to, że mogłabym tu porozmyślać, i kto wie, może zauważyłabym Cappuccino'a?  
Idiotko. Skoro gdzieś poleciał, i Cię ze sobą nie zabrał, to może chce od Ciebie odpocząć? Coś przemyśleć? Ale przecież, nic takiego nie robiłam... Och, w każdej chwili, kiedy nie mam Go przy sobie, czuję, że czegoś mi brakuje. Czuję się, jakbym w każdej sekundzie, kiedy nie jestem przy Nim, stawała się coraz większą idiotką i szaleńcem. Dlaczego On tak na mnie działa? Niby czuję, że chcę z Nim być, mieć Go tylko dla siebie, ale też czuję się niegotowa na związek. Wiem, że gdybym zobaczyła Cappuccino'a z inną klaczą, byłabym zazdrosna. Chorobliwie zazdrosna o Niego. Czuję się zupełnie rozdarta.
Moje przemyślenia, przerwał chłód rozchodzący się po ciele. Przypomniałam sobie, że leżę po szyję w śniegu, i natychmiast wstałam. Może nie natychmiast, bo kończyny mi zdrętwiały, i to okropnie. Ruszałam chwilę moimi kończynami w miejscu, po czym poderwałam się do lotu. Za cel, obrałam sobie jezioro.

♡♡♡

Kiedy doleciałam nad wodę, było już ciemno, a ogiera nadal nie było. Smutno westchnęłam, i podeszłąm do jeziora, w celu napicia się. Stawiałam kroki delikatnie, żeby przypadkiem się nie przeliczyć, i nie wylądować w jeziorze. Nie w głowie mi teraz choroby. Usłyszałam jednak ciche ruchy, na co odwróciłam głowę, i ujrzałam sylwetkę konia. Z radością stwierdziłam, że jest to Cappuccino. Miał w pysku gałązkę z jabłkami, którą położył na ziemi i teraz patrzył mi prosto w oczy. Bez żadnego słowa podeszłam, i Go przytuliłam. Po prostu przytuliłam.

<Wreszcie jest. :P Jestem z siebie dumna, 342 wyrazy 8P Chyba najdłuższe jakie dotąd napisałam xd>

*Ho Hey - The Lumineers

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz